Informacje z życia klubu

Śliwa

Śliwa
02 sie 2010

Felieton Pana Janusza Wiśniewskiego „Śliwa”
02 sierpnia 2010 rok

W moim ogrodzie przy domu, wśród wielu owocowych drzew rośnie śliwa. Piszę „rośnie” ale właściwie to już obumiera. Jest stara. Widać jak z dnia na dzień ginie. Trzy grube konary już są martwe. Suche, czarne, bezlistne kikuty powinienem odciąć – by pozostałym, jeszcze próbującym żyć – dać szansę. Nie zrobię tego. Nie mam odwagi.

Nie wiem kto i kiedy dał jej życie. Była już tu przed nami. Rosła nim zamieszkaliśmy na tym terenie. Możliwe, że ktoś posadził ją jeszcze przed wojną. – Miałby więc, więcej lat ode mnie?

Człowiek, który ją sadził, miał zamysł. Jeżeli dobrze przyjrzeć się temu staremu drzewu to… to nie była jedna sadzonka. Dwa młode drzewka zostały z premedytacją posadzone w jednym dołku i splecione ze sobą jak siostry syjamskie. Zrastały się tak przez dziesięciolecia w jedność ciesząc nas nie tylko swoimi słodkimi owocami, ale i rozległym cieniem tak potrzebnym w upalne lata.
Któregoś wieczoru, kiedy słońce już dawno schowało się za inne drzewa przyszedłem pod śliwę: dotykałem, gładziłem coraz bardziej chore, pełne ran i blizn drzewo i… wydało mi się, że… chce mi coś opowiedzieć, że próbuje przemówić do mnie zbolałym szeptem:

– Przyjrzyj mi się … Twoja starość też będzie podobna… wyprzedzam cię tylko o chwilę…

Dlatego tak bardzo chciałabym pozostać chociaż w Twojej pamięci. Chciałabym opowiedzieć o moim dzieciństwie, o wietrze kołyszącym do snu moje młode witki; o promykach słońca bawiących się moimi pierwszymi kwiatkami; o owocach, po które sięgały rączki małych dzieci; o niespokojnych dniach wojny, gdy nawet drzewa bały się huku spadających bomb; o ludziach przybywających z innych miejsc, spod innych drzew by założyć swoje „gniazda” tutaj w mojej bliskości; o parce dzięciołów rokrocznie próbujących ratować moje konary od podkorowych szkodników; o ptasich koncertach, o śpiewających wilgach, skowronkach, niesfornie głośnych wróblach i sikorkach; o chmarach szpaków – złodziei, okradających sąsiednią czereśnię… to wszystko chciałabym zachować w czyjejś pamięci…

– Opowiesz mi, stara śliwo, wiem, wiem, że kiedyś… kiedyś na pewno mi opowiesz… Na pewno porozmawiamy ze sobą wtedy, kiedy i ty, i ja obrócimy się w jeden – ten sam proch.

Autor: Janusz Wiśniewski