Informacje z życia klubu

Relacja osobista – Sprawozdanie z XV Turnieju Golfowego Rotary Klubu Gdańsk Sopot Gdynia w dniu 27.08.2016

Relacja osobista – Sprawozdanie z XV Turnieju Golfowego Rotary Klubu Gdańsk Sopot Gdynia w dniu 27.08.2016
11 wrz 2016

Sprawozdanie z XV Turnieju Golfowego Rotary Klubu Gdańsk Sopot Gdynia w dniu 27.08.2016 – relacja osobista

 

Turniej Golfowy rozpoczął się dla zawodników z samego rana od rejestracji i przywitania.

Niestety jako, że nie jestem zawodnikiem nie brałem w tym udziału i nie mogę zdać kolegom relacji.

Był to dla mnie pierwszy turniej i szedłem na niego z mieszanymi uczuciami. Mając w głowie stereotypy o „nudnym snobistycznym golfie” nie obiecywałem sobie zbyt wiele po tej imprezie.

Pierwsze wrażenie z klubu Sierra – ogromna brama wjazdowa tylko potęgowała mój nie najlepszy nastrój – to będzie dopiero drętwa impreza – ta myśl  kołatała mi po głowie.

Zaparkowałem samochód i wspólnie z żoną  Anną udaliśmy się do budynku głównego gdzie powitał nas jak zwykle serdeczny nasz Prezydent Jan Zacharewicz oraz organizator Antoni Wierciński oraz swoja grą pani harfistka. Recepcja obsługiwana przez RotarAct działała znakomicie. Przytulne wnętrze z dobrze zaopatrzonym barkiem napawało otuchą. Jak by co zawsze można sobie poprawić nastrój.

Kiedy wyszliśmy na taras lekko zaniemówiłem. Widok roztaczający się na pole golfowe jest iście oszałamiający. Pofałdowany zielony teren przecięty strumieniem, z dróżkami i idealnie utrzymaną roślinnością sprawił, że miałem wrażenie trafienia do powieści Tolkienia. Przez moment miałem wrażenie bycia w zielonym Shire. Brakowało mi tylko Hobbitów.

Na szczęście zgromadzeni już koledzy oraz zaproszeni goście bynajmniej nie przypominali niskich jegomości o wielkich bosych stopach . Popijając głownie kawę można było chwilę porozmawiać czekając na spóźnialskich – były ogromne korki na drogach dojazdowych.

Około godziny 12.30 rozpoczęła się Akademia Golfa czyli coś w rodzaju szybkiej szkółki dla takich dyletantów takich jak ja.

Trener z wojska rodem szybko opanował naszą niemała grupkę około 70 osób. Podzieleni na pół, ćwiczyliśmy trafianie do dołka na zmianę z  dalekimi wybiciami.

Jak dla mnie najciekawsze było wbijanie piłeczki do dołka. Okazało się to całkiem zajmującym, acz zarazem denerwującym zajęciem. Piłeczka okazała się zupełnie niechętna do współpracy, mijała dołek lub do niego nie dolatywała, przeskakiwała ale absolutnie nie chciała do niego wpaść.

Rozegrany na koniec mini konkurs wygrał Marek Konieczny mój serdeczny kolega  wśród panów oraz Małgorzata Lis wśród pań. Nie wiem jak oni to zrobili.

Wybijanie piłki na odległość było raczej ćwiczeniem fizycznym pod tytułem jak by tu najmocniej walnąć wstrętną piłkę. Na pewno można się przy tym wyżyć wyobrażając sobie na przykład kogoś na miejscu piłeczki. Na pewno wszyscy mamy sobie kogo wyobrazić.

Kto wygrał ten konkurs niestety nie zanotowałem, ale z pewnością musiał być bardzo na kogoś wkurzony.

Po konkursach przyszła pora na lunch serwowany w głównym budynku klubu.

Znowu zostałem pozytywnie zaskoczony jakością podawanych potraw, było nawet moje ulubione sushi. Koniec lunchu był sygnałem aby znana nam z poprzednich występów pani Agnieszka Babicz rozpoczęła swój recital. Jak zwykle z wdziękiem wykonała znane i lubiane piosenki z popularnego repertuaru.

Próba licytacji obrazów podjęta w przerwie niestety spaliła na panewce, jedynie kolega Marek Kamiński uratował honor klubu licytując jeden z obrazów.

Loteria fantowa natomiast okazała się strzałem w dziesiątkę. Atrakcyjne fanty sprawiły, że losy szły jak woda a podczas losowania dało się wyczuć prawdziwe napięcie. Patrząc z boku musiało to dość zabawnie wyglądać. Zamożni ludzie sprawdzający gorączkowo pliczki losów w nadziei wygranej.

Prezydent Jan Zacharewicz, główny organizator Antonii Wierciński oraz zaproszony  Mariusz Machnikowski bardzo sprawnie przeprowadzili cały proces losowania i rozdziału fantów przy wydatnej pomocy siostry naszej szachowej stypendystki. Podziwiałem to dziecko które mimo tylu nieznanych ludzi tak rezolutnie wypełniało obowiązki sierotki.

Loterię przerwano na chwilę aby umożliwić występ naszemu innemu podopiecznemu – skrzypkowi. Nie jestem znawcą muzyki – zapewne grał dobrze, tylko dlaczego na skrzypcach?

Po dokończeniu losowania ponownie wystąpiła nasza ulubiona solistka a zwieńczeniem części artystycznej  był występ naszego kolegi Rafała Zawadzkiego.

Ostatnim punktem programu było wręczenie nagród zawodnikom. Wyniki są na stronie Klubu Golfowego Sierra.

Tytułem obowiązku nadmienię tylko, że Marek Kamiński otrzymał nagrodę za zajęcie 13 miejsca. To ponoć jakaś świecka tradycja tego turnieju, honorowanie 13 miejsca.

W blaskach zachodzącego słońca Prezydent zakończył świetnie zorganizowaną i poprowadzoną imprezę. Byłem na niej pierwszy raz i tak ją widzę. Dziękuję Antoniemu za jej zorganizowanie, widać było ilość włożonej przez niego pracy.

Udała mu się niezwykła sztuka, zachowania wprost idealnej równowagi pomiędzy pewnym formalizmem tego typu imprez oraz luzem niezbędnym aby goście dobrze się bawili. Naprawdę mamy się czym pochwalić i na co zapraszać kolegów i koleżanki z innych klubów oraz własnych znajomych.

Sam golf stał się dla mnie odkryciem – nie chodzi o tą piłeczkę kijki i tym podobne. Chodzi o  przestrzeń, spokój i ciszę a to mi bardzo podoba!!!

 

Grzegorz Dolny